Forum Dark Forum
Forum o tematyce mrocznie różnej :D
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dziedzictwo
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Dark Forum Strona Główna -> książki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lisior78
SAPHIRA



Dołączył: 04 Kwi 2007
Posty: 135
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:56, 15 Kwi 2007    Temat postu: Dziedzictwo

Niedawno przeczytałem drugi tom trylogii Christophera Paoliniego "Dziedzictwo". Z niecierpliwością czekam na następną (szkoda że ostatnią) część.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Azrael
Misa Amane
Misa Amane



Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z gdyni
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:17, 18 Kwi 2007    Temat postu:

Też przeczytałem obie części. Kśiążka fajna, ale film beznadziejny.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Azrael
Misa Amane
Misa Amane



Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z gdyni
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:21, 18 Kwi 2007    Temat postu:


CIEŃ GROZY
Wiatr zawodził w ciemnościach, niosąc z sobą woń, która mogłaby odmienić losy świata. Wysoki Cień uniósł głowę i zaczął węszyć w powietrzu. Wyglądał jak człowiek, tyle że człowiek o szkarłatnych włosach i rdzawoczerwonych oczach.
Wzdrygnął się zdumiony. Wiadomość mówiła prawdę: byli tu. A może to pułapka? Rozważył wszystkie za i przeciw, po czym rzekł lodowatym głosem:
- Rozdzielcie się, ukryjcie za drzewami i krzakami. Musicie zatrzymać każdego, kto się tu zjawi... albo sami zginiecie.
Otaczająca go dwunastka Urgali, uzbrojonych w krótkie miecze i okrągłe żelazne tarcze pokryte czarnymi symbolami, rozbiegła się, szurając głośno stopami. One także przypominały ludzi o krzywych nogach i grubych masywnych ramionach, jakby stworzonych do tego, by miażdżyć w śmiertelnym uchwycie. Znad małych uszu wyrastały skręcone rogi. Potworne istoty ukryły się wśród poszycia, pomrukując głośno. Wkrótce szelest liści ucichł i w lesie znów zapanował spokój.
Cień wyjrzał na szlak zza grubego pnia drzewa. Żaden człowiek nie dostrzegłby niczego w takiej ciemności, dla niego jednak słabiutka poświata księżyca była jasna niczym promienie słońca, zalewające drzewa. Dostrzegał wyraźnie i ostro każdy najdrobniejszy szczegół. Trwał bez ruchu, nienaturalnie cicho, ściskając w dłoni długi jasny miecz. Wzdłuż klingi biegło cieniutkie kręte wyżłobienie. Broń była dość smukła, by wbić się między żebra, lecz dość solidna, by przeciąć nawet najtwardszą zbroję.
Urgale nie widziały tak dobrze jak Cień, poruszały się po omacku niczym ślepi żebracy, niezdarnie wymachując bronią. Nagle ciszę przeszyło donośne hukanie sowy. Czekali w napięciu, aż ptak odleci. Potwory zadrżały w zimnym nocnym powietrzu. Jeden z nich nastąpił ciężkim butem na gałązkę, która pękła z trzaskiem. Cień syknął gniewnie i Urgale skuliły się przerażone. Z trudem zwalczył niesmak - cuchnęły zepsutym mięsem - i odwrócił głowę. To tylko narzędzia, nic więcej.
Minuty zamieniały się w godziny, a Cień z trudem opanowywał zniecierpliwienie. Woń musiała daleko wyprzedzać swych właścicieli. Nie pozwolił Urgalom wstać, ani się rozgrzać. Sobie także odmówił tego luksusu. Czuwał za drzewem, nieustannie obserwując szlak. Lasem zakołysał kolejny powiew wiatru. Tym razem woń była silniejsza. Podniecony uniósł cienką wargę, odsłaniając zęby.
- Szykujcie się - szepnął.
Całe jego ciało wibrowało, czubek miecza zataczał niewielkie kręgi. Trzeba było wielu knowań i wiele bólu, by doprowadzić go do tej chwili. Nie mógł teraz przegrać, stracić wszystkiego.
Głęboko osadzone oczy Urgali rozbłysły pod nawisami masywnych brwi. Stwory mocniej chwyciły broń. Cień jako pierwszy usłyszał brzęk: coś twardego uderzyło o kamień. Z mroku wyłoniły się niewyraźne plamy szarości, zbliżające się z każdą chwilą.
Trzy białe konie niosły jeźdźców wprost w pułapkę. Dumnie unosiły głowy, ich grzywy falowały w blasku księżyca niczym żywe srebro.
Na pierwszym rumaku siedział elf o spiczastych uszach i eleganckich ukośnych brwiach. Był smukły, lecz silny i gibki niczym rapier. Przez ramię przewiesił potężny łuk. U boku, naprzeciw kołczana pełnego strzał o lotkach z łabędzich piór, wisiał miecz.
Ostatni jeździec miał podobną jasną twarz i ostre rysy. W prawej dłoni trzymał długą włócznię, u pasa miał biały sztylet. Głowę okrywał mu kunsztownej roboty hełm, zdobiony bursztynem i złotem.
Między nimi jechała kruczowłosa elfia dama. Zdawała się promieniować spokojem; ciemne oczy płonęły w okolonej czarnymi lokami twarzy. Strój miała prosty, co jeszcze podkreślało jej niezwykła urodę. U pasa wisiał jej miecz, na plecach długi łuk i kołczan. Przed sobą w siodle wiozła sakwę - co chwila zerkała na nią, jakby upewniając się, że wciąż tam jest.
Jeden z elfów przemówił zniżając głos; Cień nie dosłyszał jego słów. Dama odpowiedziała władczo i jej strażnicy zamienili się miejscami: ten w hełmie wyjechał naprzód, poprawiając włócznię w dłoni. Bez żadnych podejrzeń minęli kryjówkę Cienia i kilku pierwszych Urgali.
Cień już czuł smak zwycięstwa, gdy wiatr gwałtownie zmienił kierunek i powiał w stronę elfów, niosąc z sobą ciężki smród Urgali. Konie parsknęły gniewnie, zarzucając głowami. Jeźdźcy zesztywnieli, rozglądając się niespokojnie, błyskawicznie zawrócili wierzchowce i pogalopowali z powrotem.
Koń elfiej damy wystrzelił naprzód, pozostawiając strażników daleko w tyle. Porzucając kryjówkę Urgale wypuściły w ich ślady deszcz czarnych strzał. Cień wyskoczył zza pnia i wykrzyknął:
- Garjzla!
Z jego ręki wytrysnął czerwony płomień, zalewając drzewa blaskiem barwy krwi. Promień trafił wierzchowca elfki, który runął na ziemię z przeszywającym kwikiem. Elfka z nieludzką szybkością zeskoczyła mu z grzbietu, wylądowała lekko i obejrzała się przez ramię ku strażnikom.
Śmiercionośne strzały Urgali zdążyły już powalić obu elfów. Wojownicy spadli ze swych szlachetnych rumaków i legli na ziemi w kałużach krwi. Urgale rzuciły się ku nim.
- Za nią! - krzyknął Cień.
- To ją chcę dostać!
Stwory wymamrotały coś w odpowiedzi i popędziły ścieżką.
Na widok dwóch martwych towarzyszy, z ust elfki dobył się cichy krzyk. Postąpiła krok ku nim, potem jednak przeklęła wrogów i śmignęła w lasu.
Podczas gdy Urgale miotały się wśród pni, Cień wspiął się na sterczącą ponad wierzchołki drzew granitową iglicę. Widział stamtąd cały otaczający ich las. Uniósł rękę, wymówił dwa słowa, Boetq istalri!, i ćwierć milowy odcinek lasu stanął w płomieniach. Z ponurą determinacją Cień wypalał kolejne fragmenty, aż w końcu miejsce pułapki otoczył pierścień ognia o średnicy półtorej mili - rozżarzona korona pośród ciemnych drzew. Zadowolony obserwował uważnie krąg pilnując, by ogień nie przygasł.
Obręcz ognia zacieśniała się, zmniejszając teren, który musiały przeszukać Urgale. Nagle Cień usłyszał wrzaski i ochrypły krzyk. Pomiędzy drzewami dostrzegł poruszenie: trzy śmiertelnie ranione stwory runęły na ziemię. Ujrzał też elfkę, uciekającą przed pozostałymi Urgalami.
Z niewiarygodną szybkością biegłą w stronę granitowej iglicy. Cień obejrzał uważnie teren dwadzieścia stóp niżej, po czym skoczył i wylądował zręcznie tuż przed nią. Uskoczyła gwałtownie i rzuciła się biegiem ku ścieżce. Z jej miecza ściekała czarna krew Urgali, plamiąc trzymaną w dłoni sakwę.
Rogate potwory wynurzyły się z lasu i otoczyły elfkę, odcinając jej drogę ucieczki. Osaczona rozejrzała się gwałtownie w poszukiwaniu wyjścia. Nie dostrzegając go, wyprostowała się z królewską wzgardą. Cień podszedł do niej, unosząc rękę, napawając się bezradnością zdobyczy.
- Brać ją.
W chwili, gdy Urgale skoczyły naprzód, elfka otworzyła sakwę, sięgnęła do niej i upuściła na ziemię. W dłoniach trzymała duży szafirowy kamień, w którym odbijał się gniewny blask pożarów. Podniosła go nad głowę, jej wargi poruszyły się, formułując desperackie słowa.
- Garjzla! - rzucił gwałtownie Cień.
Z jego dłoni wystrzeliła kula czerwonego ognia i poleciała ku elfce, chyżo niczym strzała. Spóźniła się jednak. Na moment las zalała szmaragdowa poświata, kamień zniknął - a potem czerwony ogień uderzył w nią i powalił na ziemię.
Cień zawył z wściekłości i ruszył naprzód, uderzając gniewnie mieczem w drzewo. Klinga do połowy zagłębiła się w pniu i utkwiła tam, wibrując. Wystrzelił z dłoni dziewięć promieni energii, natychmiast zabijając Urgale, po czym uwolnił miecz i podszedł do elfki.
Z jego ust posypały się proroctwa zemsty, wypowiedziane w potwornym, tylko jemu znanym języku. Zaciskając chude dłonie spojrzał wściekle w niebo. Zimne gwiazdy patrzyły na niego spokojnie niczym obserwatorzy z innego świata. Z niesmakiem wykrzywił usta, po czym pochylił się nad nieprzytomną elfką.
Jej uroda, która zachwyciłaby każdego śmiertelnika, dla niego nic nie znaczyła. Potwierdził, że kamień zniknął, przywołał czekającego wśród drzew wierzchowca. Przywiązawszy elfkę do siodła wskoczył mu na grzbiet i ruszył naprzód.
Zgasił płomienie na swej drodze, pozwalając reszcie płonąć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Azrael
Misa Amane
Misa Amane



Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z gdyni
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:22, 18 Kwi 2007    Temat postu:


BLIŻNIACZE KLĘSKI
Tak właśnie pomyślał Eragon przekraczając rozrąbane truchło Urgala i słuchając zawodzenia kobiet, zbierających szczątki ukochanych z mokrej od krwi ziemi Farthen Duru. Za jego plecami Saphira delikatnie okrążyła zwłoki. Jej lśniące błękitne łuski stanowiły jedyną barwną plamę pośród mroku wypełniającego wydrążoną górę.
Minęły trzy dni od czasu, gdy Vardeni i krasnoludy stanęli do walki z Urgalami o Tronjheim, wysokie na milę stożkowe miasto przycupnięte pośrodku Farthen Duru, lecz na polu bitwy wciąż pozostało mnóstwo trupów. Było ich po prostu zbyt wiele, by móc pogrzebać wszystkie od razu. W oddali, pod murem Farthen Duru, płonął wielki ogień, do którego wrzucano martwe Urgale. Nie dla nich pogrzeby i zaszczytne miejsca spoczynku.
Od chwili gdy ocknął się i odkrył, że Angela uleczyła mu ranę, Eragon trzykrotnie próbował pomagać w zbieraniu zwłok. Za każdym razem atakował go straszliwy ból, zdający się eksplodować gdzieś w kręgosłupie. Uzdrowiciele podawali mu najróżniejsze mikstury, Arya i Angela twierdziły, że całkiem wrócił do zdrowia, on jednak wciąż cierpiał. Nawet Saphira nie potrafiła mu pomóc - dzieliła tylko z nim ból, który docierał do niej poprzez łączącą ich umysłową więź.
Eragon przesunął dłonią po twarzy i uniósł wzrok ku gwiazdom przeświecającym przez odległy krater Farthen Duru. Po niebie snuły się pasma tłustego dymu. Trzy dni. Trzy dni, odkąd zabił Durzę; trzy dni, odkąd ludzie zaczęli nazywać go Cieniobójcą; trzy dni, odkąd resztki świadomości czarownika opanowały mu umysł. Wówczas ocalił go tajemniczy Togira Ikonoka, Kaleka Uzdrowiony. Nie opowiedział o tej wizji nikomu prócz Saphiry. Walka z Durzą i mrocznymi duchami, które nim zawładnęły, odmieniła Eragona, choć sam nie wiedział jeszcze, na lepsze czy na gorsze. Czuł się dziwnie kruchy, jak gdyby nagły wstrząs mógł strzaskać jego ciało i umysł.
Teraz zaś, wiedziony niezdrową ciekawością, przybył na miejsce walki. Nie ujrzał tam jednak chwały, którą zapowiadały pieśni o bohaterach, lecz jedynie aurę śmierci i rozkładu.
Dawniej, nim jeszcze wiele miesięcy wcześniej Ra’zacowie zabili jego wuja Garrowa, widok podobnie brutalnego starcia ludzi, krasnoludów i Urgali zniszczyłby Eragona. Teraz czuł jedynie odrętwienie. Z pomocą Saphiry zrozumiał, że jedyną metodą zachowania rozumu pośród morza bólu jest coś robić. Poza tym nie wierzył już, by życie miało jakikolwiek głębszy sens. Nie po tym, jak widział ludzi rozszarpywanych na strzępy przez Kullów, rasę gigantycznych Urgali; ziemię zasłaną wciąż drgającymi członkami, piasek tak mokry od krwi, że przeciekał przez podeszwy butów. Jeśli na wojnie istniał jakikolwiek honor, to krył się wyłącznie w walce w obronie innych.
Eragon schylił się i podniósł z ziemi ząb trzonowy. Ruszył dalej, podrzucając go na dłoni. Wraz z Saphirą powoli okrążyli zdeptaną równinę. Zatrzymali się na jej skraju, bo dostrzegli Jörmundura – pierwszego zastępcę dowódcy Vardenów, Ajihada – spieszącego ku nim od strony Tronjheimu. Gdy się zbliżył, mężczyzna ukłonił się nisko. Eragon wiedział, że jeszcze parę dni temu nie okazałby mu podobnego szacunku.
- Cieszę się, że zdążyłem cię znaleźć Eragonie. – Jörmundur ściskał w dłoni zwinięty pergamin. –Ajihad wraca i chce, abyś go powitał. Pozostali czekają już przy zachodniej bramie Tronjheimu. Musimy się pośpieszyć, żeby zdążyć na czas.
Eragon przytaknął i skierował się ku bramie, lekko wsparty o bok Saphiry. Ajihad spędził ostatnie trzy dni polując na Urgale, które zdołały umknąć w głąb krasnoludzkich tuneli rozciągających się gęstą siecią w skałach pod Górami Beorskimi. W tym czasie Eragon widział go tylko raz. Ajihad wpadł wówczas we wściekłość odkrywszy, że jego córka, Nasuada wbrew rozkazom nie odeszła przed bitwą z resztą kobiet i dzieci. Zamiast tego dołączyła do łuczników Vardenów i wraz z nimi stanęła do walki.
Ajihadowi towarzyszyli Murtagh i Bliźniacy: Bliźniacy, ponieważ łowy były niebezpieczne i przywódca Vardenów potrzebował magicznej ochrony, a Murtagh, bo pragnął z całych sił dowieść, że nie życzy Vardenom źle. Odkrycie, jak bardzo zmienił się stosunek ludzi do Murtagha, zdumiało Eragona, zważywszy na fakt, iż ojcem Murtagha był Smoczy Jeździec Morzan, który zdradził Jeźdźców i przeszedł na stronę Galbatorixa. Choć Murtagh nienawidził ojca i był wiernym towarzyszem Eragona, Vardeni mu nie ufali. Teraz jednak najwyraźniej nikt nie zamierzał tracić energii na urazy i zaszłości; pozostało przecież tyle pracy. Eragonowi brakowało rozmów z Murtaghem. Nie mógł się już doczekać chwili, gdy po powrocie towarzysza usiądą razem i pomówią o wszystkim, co się zdarzyło.
Gdy Eragon i Saphira okrążyli Tronjheim, ich oczom ukazała się niewielka grupka czekająca w rzucanej przez latarnię plamie światła obok drewnianych wrót. Wśród zebranych był Orik – krasnolud przestępujący niecierpliwie z nogi na nogę – i Arya. Biały bandaż wokół jej ramienia połyskiwał w ciemności, rzucając jasne plamy na koniuszki długich włosów. Jak zawsze, widok elfki wzbudził przejmujący zachwyt u Eragona. Spojrzała na niego i Saphirę, jej zielone oczy błysnęły - a potem odwróciła się, wypatrując Ajihada.
Rozbijając Isidar Mithrim – wielki gwiaździsty szafir, liczący sześćdziesiąt stóp średnicy i wyrzeźbiony w kształt róży – Arya pomogła Eragonowi zabić Durzę i tym samym rozstrzygnąć bitwę. Mimo to krasnoludy były na nią wściekłe za zniszczenie ich najcenniejszego skarbu. Odmówiły uprzątnięcia szczątków szafiru, które wciąż zaściełały posadzkę centralnej komnaty Tronjheimu, tworząc na niej olbrzymi krąg. Eragon stąpając pośród kryształowych drzazg wraz z krasnoludami opłakiwał utracone piękno.
Przystanęli z Saphirą obok Orika i powiedli wzrokiem po otaczających Tronjheim pustkowiach, sięgających do podstawy Farthen Duru, pięć mil w każdą stronę.
- Skąd przybędzie Ajihad? – spytał Eragon.
Orik wskazał ręką grono latarni wiszących na palach wokół wylotu sporego tunelu parę mil dalej.
- Wkrótce powinien tu być.
Eragon czekał cierpliwie z pozostałymi. Udzielał zwięzłych odpowiedzi na kierowane ku niemu uwagi, wolał jednak rozmawiać z Saphirą w głębi umysłu. Odpowiadał mu spokój panujący w Farthen Durze.
Minęło pół godziny, nim dostrzegli poruszenie w odległym tunelu. Grupka dziesięciu ludzi wyłoniła się z niego, po czym odwróciła, pomagając wyjść tyluż krasnoludom. Jeden z ludzi – Eragon założył, że to Ajihad – uniósł dłoń i wojownicy ustawili się za nim w dwóch prostych szeregach. Na sygnał dowódcy oddziałek ruszył dumnie w stronę Tronjheimu.
Nim jednak żołnierze pokonali choćby pięć jardów, w tunelu za plecami wybuchło gwałtowne poruszenie. Wyskoczyły z niego kolejne postaci. Eragon zmrużył oczy; nie widział dokładnie z tak daleka.
To Urgale! wykrzyknęła Saphira. Jej ciało napięło się niczym naciągnięta cięciwa.
Eragon nie wątpił w jej słowa.
- Urgale! – krzyknął i wskoczył na grzbiet smoczycy, czyniąc sobie wyrzuty, że zostawił w komnacie swój miecz Zar’roc. Ale nikt nie spodziewał się ataku, nie teraz, przegnali przecież armię Urgali.
Zabolała go rana. Saphira tymczasem rozłożyła lazurowe skrzydła, uderzyła nimi gwałtownie i skoczyła naprzód, z każdą sekundą nabierając szybkości i wysokości. Pod nimi Arya puściła się biegiem w stronę tunelu, niemal dotrzymując kroku Saphirze. Orik biegł za nią wraz z kilkoma mężczyznami. Tymczasem Jörmundur popędził z powrotem w stronę koszar.
Eragon musiał patrzeć bezsilnie jak Urgale atakują od tyłu żołnierzy Ajihada. Z takiej odległości nie mógł posłużyć się magią. Potwory miały po swojej stronie przewagę zaskoczenia. Szybko powaliły czterech mężczyzn, zmuszając resztę ludzi i krasnoludów, by zbili się w ciasną grupkę wokół Ajihada, próbując go chronić. Miecze i topory szczękały donośnie. Z dłoni jednego Bliźniaków wystrzeliło światło i Urgal runął na ziemię, ściskając kikut pozostały po oderwanej ręce.
Przez minutę zdawało się, że obrońcy zdołają oprzeć się napierającym Urgalom, potem jednak w powietrzu pojawiło się coś dziwnego, jakby wąskie pasmo mgły, które na moment spowiło walczących. Gdy zniknęło, na nogach pozostało zaledwie czterech: Ajihad, Bliźniacy i Murtagh. Urgale rzuciły się na nich, przesłaniając Eragonowi widok. On jednak patrzył dalej z narastającą grozą.
Nie! Nie! Nie!
Nim Saphira dotarła na miejsce walki, grupa Urgali wycofała się z powrotem w głąb tuneli i zniknęła pod ziemią, pozostawiając po sobie tylko nieruchome ciała. W chwili gdy Saphira dotknęła ziemi, Eragon zeskoczył z jej grzbietu. Przez sekundę zawahał się, ogarnięty falą wściekłości i smutku. Nie mogę tego zrobić. Przypomniał sobie ów dzień, gdy powrócił na farmę i znalazł umierającego wuja Garrowa. Z każdym krokiem walcząc z rosnącą paniką, zaczął szukać niedobitków.
Miejsce to w osobliwy sposób przypominało pole walki, które zwiedzał nieco wcześniej, tyle że tu krew była świeża.
Pośrodku zwału trupów spoczywał Ajihad, jego napierśnik nosił ślady potężnych ciosów. Wokół leżało pięć Urgali, które padły z jego ręki. Oddychał głośno, z trudem. Eragon ukląkł przy nim i opuścił głowę, by łzy nie kapały na zmiażdżoną pierś wodza. Nikt nie zdołałby uleczyć podobnych ran. Arya, która tymczasem podbiegła do nich, zatrzymała się gwałtownie. Jej twarz posmutniała, pojęła bowiem, że Ajihada nie da się ocalić.
- Eragon. - Imię to uleciało spomiędzy warg Ajihada niewiele głośniej od szeptu.
- Tak, jestem tu.
- Posłuchaj mnie, Eragonie... Mam dla ciebie ostatni rozkaz. – Eragon pochylił się bliżej, by uchwycić słowa umierającego. – Musisz mi coś obiecać: przyrzeknij, że... że nie pozwolisz, by wśród Vardenów zapanował chaos. Tylko oni mogą stawić opór Imperium. Muszą zachować swą siłę. Przyrzeknij mi...
- Przyrzekam.
- Zatem pokój z tobą, Eragonie Cieniobójco.
Ajihad odetchnął po raz ostatni, zamknął oczy, jego szlachetna twarz stężała - i umarł. Eragon pochylił głowę. Gardło ściskało mu się tak mocno, że każdy oddech sprawiał nieznośny ból. Arya pobłogosławiła Ajihada w pradawnej mowie, po czym odezwała się dźwięcznym głosem:
- Niestety, jego śmierć wywoła wielki zamęt. Miał rację. Musisz zrobić wszystko co zdołasz, by zapobiec walce o władzę. Pomogę ci, jak tylko będę mogła.
Niezdolny przemówić choć słowa, Eragon powiódł wzrokiem po reszcie trupów. Oddałby wszystko, byle tylko móc znaleźć się gdzieś indziej. Saphira trąciła nosem jednego z Urgali i rzekła, To nie powinno się było wydarzyć. To sprawka złych sił, tym gorsza, że nadeszła gdy winniśmy czuć się bezpieczni i radować ze zwycięstwa. Obejrzała kolejne zwłoki i obróciła głowę. Gdzie są Bliźniacy i Murtagh? Nie ma ich wśród poległych.
Eragon rozejrzał się szybko.
Masz rację!
Podbiegł do wylotu tunelu, czując falę ogarniającego go podniecenia. Kałuże gęstniejącej krwi wypełniały zagłębienia w starych marmurowych stopniach niczym seria czarnych zwierciadeł, szklistych i owalnych; wyglądało to jakby ktoś wlókł po nich kilka rozszarpanych trupów.
Urgale musiały ich zabrać! Ale czemu? Nie biorą przecież jeńców ani zakładników. Rozpacz powróciła błyskawicznie. To nie ma znaczenia. Nie możemy ich ścigać bez posiłków, a ty nie zmieścisz się nawet w tunelu.
Może wciąż żyją? Porzucisz ich?
Co niby mam zrobić? Krasnoludzkie tunele tworzą nieskończony labirynt. Tylko bym się w nich zgubił. I nie zdołam doścignąć Urgali pieszo, choć Aryi mogłoby się to udać.
To ją poproś.
Aryę? – Eragon zawahał się, rozdarty między pragnieniem działania i niechęcią narażania elfki. Mimo wszystko jednak, jeśli ktokolwiek z Vardenów mógł poradzić sobie z Urgalami, to właśnie ona. Z jękiem wyjaśnił, co odkryli.
Ukośne brwi Aryi zmarszczyły się mocno.
- To nie ma sensu.
- Wyruszysz w pościg?
Długą ciężką chwilę przyglądała mu się bez słowa.
- Wiol ono. – Dla ciebie.
Skoczyła naprzód, w jej dłoni błysnął miecz i zanurkowała we wnętrzności ziemi.
Walcząc z ogarniającą go frustracją, Eragon krzyżując nogi usiadł obok Ajihada. Czuwał przy zwłokach, starając się oswoić z myślą, że Ajihad nie żyje, a Murtagh zaginął. Murtagh. Syn jednego z Zaprzysiężonych – trzynastu Jeźdźców, którzy pomogli Galbatorixowi zniszczyć swój zakon i przywdziać koronę króla Alagaësii – i przyjaciel Eragona. Czasami Eragon marzył o tym, by Murtagh odszedł. Teraz jednak, gdy rozłączono ich siłą, poczucie straty pozostawiło w nim niespodziewaną pustkę. Siedział bez ruchu, patrząc jak Orik zbliża się wraz z ludźmi.
Gdy krasnolud ujrzał Ajihada, tupnął głośno i zaklął w swym języku, po czym z rozmachem wbił topór w truchło Urgala. Mężczyźni stali oszołomieni. Orik roztarł między dłońmi szczyptę ziemi.
- Do licha, poruszyli gniazdo szerszeni. Po tym co się tu stało, możemy się pożegnać ze spokojem wśród Vardenów. Barzuln, to wszystko komplikuje. Czy przybyłeś na czas, by usłyszeć jego ostatnie słowa?
Eragon zerknął na Saphirę.
- Mogę je powtórzyć tylko właściwej osobie.
- Rozumiem. A gdzie jest Arya?
Eragon wskazał ręką.
Krasnolud zaklął ponownie, po czym pokręcił głową i przysiadł na piętach.
Wkrótce potem zjawił się Jörmundur prowadzący dwanaście szeregów po sześciu żołnierzy. Gestem nakazał im czekać poza pierścieniem trupów. Sam ruszył naprzód, pochylił się i dotknął ramienia Ajihada.
- Jak los może być tak okrutny, stary druhu? Przybyłbym wcześniej, gdyby nie ogrom tej przeklętej góry. Wówczas może zdołałbym cię ocalić. Zamiast tego w godzinie naszego triumfu odnieśliśmy ciężką ranę.
Eragon cicho powiedział mu o Aryi i zniknięciu Bliźniaków i Murtagha.
- Nie powinna była tam iść – Jörmundur wyprostował się szybko. – Ale teraz nic na to nie poradzimy. Ustawimy tu straże, lecz minie co najmniej godzina, nim zdołamy znaleźć krasnoludzkich przewodników mogących poprowadzić wycieczkę w głąb tuneli.- Chętnie nią pokieruję – zaproponował Orik.
Jörmundur z namysłem obejrzał się na Tronjheim.
- Nie, Hrothgar będzie cię teraz potrzebował. To musi być kto inny. Przykro mi, Eragonie, ale każdy kto się liczy musi tu zostać aż do wyboru następcy Ajihada. Arya będzie musiała radzić sobie sama... Zresztą i tak nie zdołamy jej doścignąć.
Eragon przytaknął, godząc się z nieuniknionym.
Jörmundur raz jeszcze rozejrzał się wokół, po czym podniósł głos tak, żeby słyszeli go wszyscy.
- Ajihad zginął śmiercią wojownika. Spójrzcie, zabił pięć Urgali, choć ktoś o mniejszym duchu mógł paść z ręki jednego. Oddamy mu wszelkie honory i miejmy nadzieję, że bogowie z radością przyjmą jego duszę. Ponieście go na tarczach wraz z towarzyszami... I nie wstydźcie się pokazywać łez, bo nastał dzień smutku, który zapamiętamy wszyscy. Obyśmy wkrótce mogli zatopić ostrza mieczy w ciałach potworów, które zabiły naszego wodza!
Wojownicy jak jeden mąż uklękli, odsłaniając głowy w hołdzie dla Ajihada. Potem wstali i z głęboką czcią unieśli go na tarczach, tak że legł między ich ramionami. Wielu Vardenów płakało otwarcie, łzy wsiąkały im w brody. Nie przynieśli jednak hańby swojej służbie, nie pozwolili Ajihadowi upaść. Stąpając z powagą ruszyli do Tronjheimu. Saphira i Eragon wędrowali pośrodku procesji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Azrael
Misa Amane
Misa Amane



Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z gdyni
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:25, 18 Kwi 2007    Temat postu:

ŚWIATŁO I CIEŃ. (wyjątek z 3. tomu trylogii Dziedzictwo)

Saphira udeptywała niecierpliwie ziemię.
Ruszajmy!
Eragon i Roran powiesili torby i zapasy na gałęzi rozłożystego krzaka
jałowca i wdrapali się na grzbiet smoczycy. Nie musieli tracić czasu na jej
siodłanie; wciąż miała na sobie uprząż. Rozgrzana skóra siodła niemal parzyła
Eragona. Przewidując nagłe manewry w powietrzu, chwycił sterczący
tuż przed nim szpikulec. Tymczasem Roran objął go w pasie jedną rąką;
w drugiej dzierżył młot.
Kawałek łupku trzasnął pod ciężarem Saphiry, gdy ta przykucnęła, po
czym w jednym radosnym skoku wyprysnęła na krawędź parowu, gdzie na
moment zamarła, rozpościerając potężne skrzydła. Cienka błona napięła
się z cichym pomrukiem, gdy smoczyca wzniosła je ku niebu. W pionie
przypominały dwa przejrzyste, błękitne żagle.
– Nie tak mocno – sapnął Eragon.
– Przepraszam – mruknął Roran, nieco rozluźniając chwyt.
Nie mogli dłużej rozmawiać, bo Saphira znów skoczyła. W chwili, gdy
zaczęła opadać, gwałtownie uderzyła skrzydłami, wznosząc się jeszcze wyżej.
Z każdym kolejnym uderzeniem wzlatywała coraz bliżej wąskiego pasma
chmur, ciągnącego się ze wschodu na zachód.
Gdy Saphira skręciła w stronę Helgrindu, Eragon zerknął w lewo i odkrył,
że dzięki wzniesieniu widzi oddaloną o wiele mil rozległą toń jeziora
Leona. Z wody sączyła się gruba warstwa mgły, szarej i upiornej w półmroku
przedświtu; zupełnie jakby pod powierzchnią toni płonął magiczny
ogień. Eragon stwierdził z żalem, że nawet jego jastrzębi wzrok nie wystarczy,
by dostrzec drugi brzeg i wyrastający za nim południowy kraniec Kośćca.
Od dnia, w którym opuścił dolinę Palancar, nie oglądał gór swojego
dzieciństwa.
Na północy znajdowała się Dras-Leona, wielka, ciemna plama, odcinająca
się ostrą czernią na tle ściany mgieł okalającej jej zachodnią flankę.
Jedynym budynkiem, jaki Eragonowi udało się rozpoznać, była katedra,
w której zaatakowali go Ra’zacowie; jej złowieszcza iglica wznosiła się nad
miastem niczym zębaty grot włóczni.
Gdzieś w dole, na ziemiach, nad którymi przelatywali, pozostały ślady
obozowiska, w którym Ra’zacowie śmiertelnie zranili Broma. Eragon
pozwolił, by cały gniew i smutek wywołany wydarzeniami owego dnia –
a także zamordowaniem Garrowa i zniszczeniem farmy – wezbrał i dodał
mu odwagi, więcej: pragnienia stawienia Ra’zacom czoła w walce.
Eragonie – powiedziała Saphira – dziś chyba nie musimy strzec naszych
umysłów i ukrywać przed sobą myśli?
Nie, o ile nie zjawi się kolejny mag.
Na niebie zajaśniał złocisty wachlarz – to słońce wychynęło zza horyzontu.
W jednej chwili ponury świat rozkwitł całą gamą barw: mgła połyskiwała
bielą, woda nabrała odcienia ciemnego błękitu, mur z błota okalający
centrum Dras-Leony stał się brudnożółty, drzewa spowiły wszelkie odcienie
zieleni, a ziemia zarumieniła się czerwienią i pomarańczem. Helgrind
jednak pozostał niezmieniony, jak zawsze czarny.
Kamienna góra rosła z każdą chwilą. Nawet z powietrza wyglądała złowrogo.
Nurkując w stronę jej podstawy, Saphira tak bardzo przechyliła się w lewo,
że Eragon i Roran niechybnie by spadli, gdyby wcześniej nie przypięli nóg
do siodła. W mgnieniu oka okrążyła piargi i przeleciała nad ołtarzem, przy
którym kapłani Helgrindu odprawiali swe ceremonie. Wiatr załamał się na
krawędzi hełmu Eragona, z jękiem, który niemal go ogłuszył.
– I co?! – krzyknął Roran, bo sam nic nie widział.
– Niewolnicy zniknęli!
Wielki ciężar przygniótł Eragona do siodła, gdy Saphira wzleciała w górę
i zaczęła krążyć wokół Helgrindu w poszukiwaniu wejścia do kryjówki
Ra’zaców.
Nie ma tu nawet dziury dość wielkiej dla zwykłego szczura – oznajmiłaNie oznajmiła.
Zwolniła i zawisła przed półką łączącą trzeci co do wielkości szczyt z trzema
pozostałymi. Łoskot każdego uderzenia skrzydeł smoczycy odbijał się echem
od nierównej skalnej krawędzi i narastał, aż w końcu brzmiał głośniej niż
grom. Eragonowi do oczu napłynęły łzy, powietrze pulsowało wokół niego.
Kolumny i iglice zdobiła sieć białych żyłek w miejscach gdzie szron
osiadł w skalnych szczelinach. Nic innego nie zakłócało ponurej czerni
chłostanych wiatrem blanków Helgrindu. Między kamieniami nie wyrastało
żadne drzewo, krzak, trawa ani nawet mchy czy porosty, a orły nie
śmiały zakładać gniazd na potrzaskanych półkach wieży. Wierny swej nazwie
Helgrind był miejscem śmierci; stał zbrojny w ostre jak brzytwa zębiska
skał i kamieni niczym wyrastający z ziemi kościany upiór.
Eragon posłał przed siebie myśli i potwierdził obecność jednego z niewolników,
a także dwojga ludzi uwięzionych wewnątrz Helgrindu, których
odkrył poprzedniego dnia. Lecz z pewną obawą stwierdził, że nie potrafi
wyczuć Ra’zaców ani lethrblak. Skoro ich tu nie ma, to gdzie są? – zastanawiał
się. Gdy znów podjął poszukiwania, dostrzegł coś, co wcześniej mu
umknęło: samotny kwiat goryczki, rozkwitający zaledwie pięćdziesiąt stóp
przed nimi, w miejscu gdzie wedle wszelkich reguł winna istnieć tylko
pusta skała. Skąd bierze dość światła, by przeżyć?
W odpowiedzi na jego pytanie Saphira przysiadła na kruszącej się iglicy,
parę stóp po prawej. Na moment tracąc równowagę, rozłożyła skrzydła.
Miast otrzeć się o masyw Helgrindu, koniuszek prawego skrzydła zanurzył
się w skałę i pojawił znowu.
Saphiro, widziałaś to?
Tak.
Pochylając się, smoczyca przysunęła czubek pyska do skalnej ściany, wahała
się przez moment – jakby czekała na zatrzaśnięcie pułapki – po czym
wyciągnęła szyję dalej. Powoli, łuska za łuską, jej głowa wsuwała się w głąb
Helgrindu, aż w końcu Eragon widział tylko szyję, ciało i skrzydła.
To złudzenie! – wykrzyknęła Saphira.
Napinając potężne ścięgna, zeskoczyła z iglicy i poleciała naprzód. Reszta
ciała dołączyła do głowy. Eragon z najwyższym trudem powstrzymał się
przed zasłonięciem twarzy w rozpaczliwej próbie chronienia się na widok
pędzącej ku niemu skały.
Sekundę później ujrzał szeroką sklepioną jaskinię, skąpaną w ciepłym
blasku poranka. Łuski Saphiry odbijały światło, rzucając na kamienne ściany
tysiące roztańczonych błękitnych iskierek. Eragon obrócił się i przekonał,
że za plecami nie ma skały, lecz wylot jaskini, z którego roztaczał się
wspaniały widok.
Skrzywił się. Nigdy nie przyszło mu do głowy, że Galbatorix mógłby
ukryć gniazdo Ra’zaców za pomocą magii. Idiota, muszę się lepiej staraćIdiota, starać,
pomyślał. Niedocenianie króla mogło bardzo szybko doprowadzić do zguby
ich wszystkich.
Roran zaklął głośno.
– Następnym razem ostrzeż mnie, zanim zrobisz coś takiego.
Eragon pochylił się, rozpiął szybko rzemyki i rozejrzał w poszukiwaniu
niebezpieczeństwa.
Wylot jaskini miał kształt nieregularnego owalu, wysokiego na około
pięćdziesięciu stóp, szerokiego na sześćdziesiąt. Dalej komora rozszerzała
się niemal dwukrotnie, sięgając w głąb na solidny strzał z łuku. W drugim
końcu wznosił się stos grubych kamiennych płyt, wspartych o siebie pod
ostrymi kątami. Podłogę pokrywała sieć szarych zadrapań, ślad po wielu
lądowaniach, startach i przejściach lethrblak. W ścianach jaskini ziało
pięć wylotów niskich tuneli, przywodzących na myśl tajemnicze dziurki
od klucza. Był tam też korytarz dość duży, by pomieścić Saphirę. Eragon
przyjrzał się im uważnie, w środku jednak panował nieprzenikniony mrok.
Wydawały się opuszczone, co się potwierdziło, gdy posłał w ich głąb myśli.
We wnętrzu Helgrindu wyczuł niezwykłe, chaotyczne pomruki, sugerujące
obecność przemykających w mroku nieznanych istot i kapiącej bez końca
wody. Do chóru szeptów dołączył miarowy oddech Saphiry, rozbrzmiewający
głośno w pustej jaskini.
Najbardziej charakterystyczną cechę kryjówki stanowiła jednak mieszanina
przenikających ją woni. Dominował zapach mokrego kamienia, pod
nim jednak Eragon wyczuł odór wilgoci, pleśni i czegoś znacznie gorszego:
słodkawy, mdlący fetor gnijącego mięsa.
Rozpiął szybko kilka ostatnich rzemieni i przerzucił prawą nogę nad
grzbietem Saphiry. Siedząc bokiem, szykował się do zeskoku. Roran zrobił
to samo z drugiej strony.
Nim jednak Eragon zwolnił uchwyt, usłyszał wśród wielu szelestów zwodzących
jego słuch kilka jednoczesnych stukotów, jakby ktoś uderzał w kamień
naręczem młotków. Dźwięk powtórzył się pół sekundy później.
Eragon i Saphira popatrzyli w stronę, z której dobiegał dźwięk.
Z szerokiego korytarza wypadł potężny, poskręcany stwór. Ujrzeli czarne,
wytrzeszczone oczy bez powiek, dziób długi na siedem stóp, nietoperze
skrzydła, nagi bezwłosy tors, potężne mięśnie i szpony ostre niczym żelazne
szpikulce.
Saphira szarpnęła się, próbując uniknąć ataku lethrblaki, ale bez skutku.
Stwór uderzył w jej prawy bok z siłą, która Eragonowi przywiodła na myśl
moc i wściekłość lawiny.
Nie widział, co dokładnie zdarzyło się potem, bo siła uderzenia wyrzuciła
go w powietrze tak szybko, że nie zdążył nawet sklecić jednej spójnej
myśli. Lot na oślep zakończył się równie gwałtownie jak zaczął, gdy coś
twardego i płaskiego uderzyło go w plecy. Eragon runął na ziemię, drugi
raz uderzając się w głowę.
Ostatnie zderzenie wypchnęło z jego płuc resztkę powietrza. Oszołomiony
leżał na boku, głośno chwytając powietrze i próbując choćby częściowo
zapanować nad zdrętwiałymi kończynami.
Eragonie! – krzyknęła Saphira.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Azrael
Misa Amane
Misa Amane



Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z gdyni
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:29, 18 Kwi 2007    Temat postu:

TE POSTY (TRZY POPRZEDNIE) POCHODZĄ Z TRYLOGII DZIEDZICTWO-1/2/3 TOMY (1ROZDZIAŁ/2ROZ./JAKIŚ TAM.)
ŻRÓDŁO: [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
X-DAS
Horus



Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 303
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: -------------

PostWysłany: Pon 19:41, 23 Kwi 2007    Temat postu:

FAKT. BARDZO FAJNA KSIĄŻKA!!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
X-DAS
Horus



Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 303
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: -------------

PostWysłany: Pią 18:41, 27 Kwi 2007    Temat postu:


==========================================

==========================================


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zombii
Mr. Zło



Dołączył: 07 Mar 2007
Posty: 1023
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skąd? z Gdyni
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 9:26, 28 Kwi 2007    Temat postu:


--------------------------------------------------------------------------------------

--------------------------------------------------------------------------------------

--------------------------------------------------------------------------------------

--------------------------------------------------------------------------------------

--------------------------------------------------------------------------------------


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zombii dnia Pią 13:53, 29 Cze 2007, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zygfryd
PSZCZÓŁKA MAJA



Dołączył: 05 Kwi 2007
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Czw 19:15, 24 Maj 2007    Temat postu:

Książka zajefajnaaa Przeczzytałem wszystko po pare razy

Poza tym: Jak można dać na forum tylko jeden rozdział 3ciego tomu, w dodatku koncząc go w tak fajnym momencie? -.-"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
X-DAS
Horus



Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 303
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: -------------

PostWysłany: Pon 20:43, 28 Maj 2007    Temat postu:

już nie moge się doczekać!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Azrael
Misa Amane
Misa Amane



Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z gdyni
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:38, 29 Maj 2007    Temat postu:

I toooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Evil
hator



Dołączył: 28 Mar 2007
Posty: 411
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 8:02, 06 Cze 2007    Temat postu:

super obrazki

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
X-DAS
Horus



Dołączył: 06 Kwi 2007
Posty: 303
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: -------------

PostWysłany: Pią 13:39, 08 Cze 2007    Temat postu:

ciekawe kiedy się pojawi IMPERIUM??????

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lisior78
SAPHIRA



Dołączył: 04 Kwi 2007
Posty: 135
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:20, 11 Gru 2007    Temat postu:

Według angielskiej Wikipedii Dziedzictwo ma mieć 4 części, a wydanie
trzeciej jest planowane na 28 września 2008 chociaż nie podano jeszcze
jej tytułu (nie wiadomo czy będzie to Imperium).

Źródło : [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lisior78 dnia Wto 18:51, 11 Gru 2007, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Azrael
Misa Amane
Misa Amane



Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z gdyni
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:49, 11 Gru 2007    Temat postu:

Ten Paolini mógł by się pośpieszyć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rockerkalp
sonea



Dołączył: 25 Maj 2007
Posty: 924
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Zadupia xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:51, 16 Gru 2007    Temat postu:

Co,juz sie nie mozesz doczekac? Very Happy nie martw sie,mam tak samo Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Azrael
Misa Amane
Misa Amane



Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z gdyni
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:45, 17 Gru 2007    Temat postu:

Podobno zrezygnował z trylogii.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
rockerkalp
sonea



Dołączył: 25 Maj 2007
Posty: 924
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Zadupia xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:29, 17 Gru 2007    Temat postu:

Sad ale przeciez to mu przynioslo tysiace fanow no i na pewno niezla kase...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lisior78
SAPHIRA



Dołączył: 04 Kwi 2007
Posty: 135
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:10, 17 Gru 2007    Temat postu:

chodzi o to, że ma zamiar napisać więcej części - 4 przynajmniej według angielskiej Wikipedii.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Dark Forum Strona Główna -> książki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin